Jest to takie małe opowiadanko fanasy crazy ;P

poniedziałek, 8 września 2014

"Amulety" cz.2 [Włochy-Rzym]

Mężczyzna powoli zmierzał w naszą stronę. Już zaczął wyciągać do nas rękę. Staliśmy sparaliżowani strachem. Bałem się spopielenia jak nigdy dotąd.
Każdy z nas zastanawiał się czy jest to wybawca z opresji czy też kolejny napastnik.
Prawa ręka mężczyzny zatrzymała się mniej więcej na wysokości pasa. Była ułożona tak jakby czekał na uścisk dłoni innej osoby.
-Dzień dobry. Nazywam się Drake Wales (czytaj Drejk Wejls)-powiedział męskim głosem.
-Yyy....yyy-zdołałem wyjąkać.
-No dalej! Nie mamy czasu.
Uścisnąłem mu rękę a on zaczął mówić dalej:
-Pewnie zastanawiacie się co tu się właśnie wydarzyło. No więc wszystko wam wyjaśnię jak już będziemy w bazie. Teraz naprawdę nie ma czasu na wyjaśnienia.-Chwycił mnie za nadgarstek i zaczął ciągnąć za sobą.
Wtedy Mikono złapała za mój lewy bark zatrzymując mnie i powiedziała:
-Nigdzie z tobą nie idziemy!
-Słuchaj wiem że mi nie ufacie ale naprawdę musimy się pośpieszyć bo organizacja diabłów znowu wyśle tu swoich ludzi. Tych dwóch było słabych bo nie miało żadnych artefaktów ale jeśli wparuje tu jakiś minotaur i rozwali ten dom to nie obwiniajcie mnie! Oni chcą odebrać wam dzieło Aleksa F. ale to wy jesteście prawowitymi spadkobiercami będąc Odkrywcami.
-Czekaj! Czyli ten ogień to był jakiś artefakt?-kontynuowała kłótnie Mikono.
-Tak Pierścień Feniksa ale to wszystko wyjaśni wam Sabrina jak już będziemy w bazie.-Drake.
-Kto?-Mikono.
-No mówię przecież że nie mamy czasu! Słuchajcie albo pójdziecie ze mną i my wyszkolimy was żebyście mogli używać amuletów albo dalej będziecie narażeni na ataki takich ludzi jak oni-I wskazał palcem na dwóch leżących mężczyzn.
Wyszeptaliśmy między sobą plan działania, który brzmiał tak:
-Wiecie co powinniśmy się zgodzić. W końcu sami nie jesteśmy przetrwać takich zamachów.-Mikono.
-No to mamy plan działania.-Lizzie.
-Jasne.-dwugłosem odpowiedzieliśmy z Blaisem.

-No dobra pójdziemy z tobą.-powiedziała Mikono jako nasza "przedstawicielka".-Ale pod jednym warunkiem nie będziemy wsiadać do żadnych samochodów!
-Nie ma problemów.
I wyruszyliśmy.
Uszliśmy jakieś 500 metrów i zmierzaliśmy do czarnego wana.
-Ej przecież ustaliliśmy, że nigdzie nie wsiadamy.-odezwałem się z obawą w głosie.
-Ustaliliśmy, że nie wsiadacie do samochodów- z przerażającym uśmieszkiem powiedział Drake- ale to nie jest samochód.
-Yyy...jest.-odezwałem się.
Drake słysząc niedowierzania wyciągnął kluczyk z kieszeni przy którym wisiał pilot do otwierania samochodu. Nacisnął jakiś przycisk a z samochodu wydobywały się jakieś dźwięki jakby coś tam się przewalało. Następnie samochód zaczął się jakoś deformować niczym transformer.
Po chwili był to małych rozmiarów odrzutowiec.
-Jest?-sarkastycznie zapytał Drake.
My oczywiście ni chcieliśmy do tego nasienia diabła wsiadać no ale Drake'owi udało się nas przekonać.
Siedząc w środku trzęśliśmy się jak potraktowani paralizatorem.
Odrzutowiec zaczął się wznosić.
-"To ustrojstwo naprawdę lata!"-krzyknąłem w myślach.
Co później się działo nie pamiętałem. Nie wiem co się stało, może zemdlałem.
Wylądowaliśmy na wielgachnym parkingu przed monumentalnym budynkiem.
Był prawie cały biały a ten budulec był niesłychanie gładki. Wyjątkiem kolorystycznym były okna,
które były jasno niebieskimi sześcianami. Cały budynek i parking znajdowały się głęboko w lesie.
Gdy zmierzaliśmy za Drakiem do wejścia powoli robiło się ciemno.
Wchodząc do środka naszym oczom ukazało się równie niesamowite wnętrze. Co ciekawe budynek tak ogromny a nikogo w środku nie zauważyłem.
Drake kierował nas w stronę windy, którą zjechaliśmy parę pięter w dół. Prawdopodobnie byliśmy w podziemiach.
Następnie prowadził nas do jakiejś sali gimnastycznej. W niej przy stole z herbatą siedziała chyba młodsza od nas dosyć niska i szczupła o długich brązowych włosach dziewczyna. Po obu stronach głowy miała splecione warkoczyki. Miała brązowo oczy i ubrana była w wiśniowo różowy płaszcz z dużą białą kokardą na nim, Czarne krótkie spodenki i białe wysokie wiązane buty.
Dziewczyna wstała od stolika ostawiając filiżankę herbaty i powiedziała:
-O już jesteście! Przybyliście przed czasem.
-To właśnie jest Sabrina von Wolf-Nagle dziewczyna drgnęła jakby ją coś bolesnego ugryzło.
Drake był odwrócony do niej tyłem. Na jej czole pojawiła się zmarszczka szalonej wściekłości.
Ona stała zagryzając wargi, w końcu ruszyła ciężkimi krokami w stronę Drake'a.
Będą wystarczająco blisko zamachnęła się ręką i z pięści przywaliła Rudemu, który padł na ziemie skręcając się z bólu.
-MÓWIŁAM CI ŻEBYŚ NIE MÓWIŁ DO MNIE PEŁNYM IMIENIEM!!!-Darła gębę na leżącego.

Nasza czwórka wyglądała mniej więcej tak:


***
Ciąg dalszy nastąpi...

2 komentarze: